blog z pasją pisany: podróże, marketing, historia

Kęs Świata: czego skosztować na Maderze?

Portugalska Madera, ze względu na swój klimat, znana jest przede wszystkim jako kraina wiecznej wiosny. W miejscu tym pogoda sprzyja rozkwitaniu roślinności, która to następnie obradza soczystymi, pełnymi smaku owocami oraz warzywami. Lokalizacja ta oferuje również prostą możliwość korzystania z darów oceanu. To wszystko daje w efekcie niezwykle bogaty wybór w kwestiach kulinarnych. Czego więc warto spróbować, będąc w tej części świata? Oto kilka moich propozycji.

Nie taki zwykły chlebek bolo do caco

Wydawać by się mogło, że okrągły chlebek bolo do caco to zaledwie zwykły podpłomyk, bądź coś w jego rodzaju. Nawet przepis na tę przekąskę jest równie prosty, gdyż wymaga jedynie garści mąki z wodą i odrobiny drożdży. Ale zapewne właśnie w tej prostocie tkwi jego siła! Nic więc dziwnego, że przysmak ten można spotkać właściwie w każdej części wyspy, zarówno w jej stolicy – Funchal – jak i w mniejszych miejscowościach na drugim krańcu Madery. Zarówno w większych restauracjach, jak i na mniejszych straganach. Ja, przykładowo, swoje usta po raz pierwszy zanurzyłem w bolo do caco właśnie dzięki straganowi rozłożonemu w mniejszej miejscowości São Vicente na północy wyspy. Warto zaznaczyć, że chlebek ten zawsze podaje się na ciepło, choć zarazem według różnych, acz równie prostych i smakowitych przepisów. A choćby smarując go masłem czosnkowym, czy też dodając do niego odrobinę sera. W ten oto sposób za dosłownie kilka euro można ufundować sobie nie tylko ciekawą przekąskę, będącą ratunkiem w przypadku pierwszej fali głodu, ale i wręcz pełnoprawny posiłek! Dla mnie to jest po prostu numer jeden na Maderze.

Skosztuj wielosmakowych marakui

Targowisko Mercado dos Lavradores w Funchal to jedno z tych miejsc, które koniecznie trzeba odwiedzić. Nie tylko po to, aby się po nim nieco pokręcić i je najzwyczajniej w świecie „pozwiedzać”, ale i po to, aby przekonać się, że powulkaniczna Madera to ziemia, która daje ludziom na niej żyjącym dobre plony. Wśród nich marakuje o wielu smakach: pomidorowa, bananowa, ananasowa, brzoskwiniowa, cytrynowa… a to tylko skromny ułamek całej gamy dostępnych smaków. Co ciekawe, jeden ze sprzedawców, który oferuje te egzotyczne na swój sposób smaki, potrafi nazwać je w równie egzotycznym (dla niego) języku polskim. Dlatego nie można się dziwić, gdy z daleka słyszy się wyuczoną polszczyznę z wyraźnym obcym akcentem: „Bananowa marakuja!”. Wręcz przeciwnie, te okrzyki powinny nas zaintrygować i przyciągnąć, tak abyśmy jak najszybciej znaleźli się na właściwym stoisku. Pamiętajmy jednak, że po konsumpcji sprzedawca będzie liczył, że uda mu się sprzedać Tobie kilka takich owoców. Ja jednak przed zakupem polecam rozejrzeć się za cenami owoców w innych miejscach, gdyż różnice potrafią być znaczące.

Zjedz maderskie banany i winogrona

Jeśli lubisz objadać się w Polsce bananami to już nigdy nie spojrzysz na nie tak samo, gdy tylko spróbujesz bananów z Madery. Rosną one tutaj w wielu miejscach, nawet w przydomowych ogródkach, co jest wyrazem tego, iż ich uprawa prowadzona jest na sporą, jak na Maderę, skalę. I nie ma co się dziwić, bo tak jak polskie truskawki biją zagraniczne na głowę, tak maderskie banany są równie atrakcyjne w swojej kategorii, przynajmniej na skalę europejską. A to dlatego, iż są one niezwykle esencjonalne, tj. „bardzo bananowe” w smaku. Co ciekawe, po kilkudniowym leżeniu i zmięknięciu owocu, stają się one miękkie, lecz nie rozpadają się tak jak te „nasze”, gdyż trzymają się nieco twardszego „kręgosłupa” przebiegającego wzdłuż wnętrza całego banana. Lecz co najważniejsze, taki owoc jest „jeszcze bardziej bananowy” niż przed zmięknięciem!

W podobny sposób można zachwycić się winogronami, które tutaj na Maderze są po prostu słodsze i bardziej soczyste oraz aromatyczne. Choć, warto wspomnieć, iż w terenie można „upolować” i winogrona kwaśne… ale i zarazem równie smaczne! Być może nawet smaczniejsze niż te z targowiska.


 

Wpałaszuj czarnego pałasza

Jeśli przyjrzeć się słowu „espada” to w języku portugalskim oznacza ono dosłownie „szpadę”. Jednak tu, na Maderze, określenie to kojarzy się z czymś znacznie mniej estetycznym, choć i na swój sposób z czymś równie smukłym jak ten dawny rodzaj białej broni. Mianowicie rozchodzi się o głębokowodną rybę, która na pierwszy rzut oka przypomina równie niebezpiecznego, co i pokracznego morskiego stwora, a nie zwierzę, które można z przyjemnością położyć na talerzu. Jednak ze względu na smak pałasza czarnego (aphanopus carbo), jest to wręcz jeden z przysmaków charakterystycznych dla Madery. Dlatego nie wolno zrażać się tym, co można zobaczyć na targowisku rybnym we wspomnianym już Mercado dos Lavradores w Funchal. Na „szpadę” na talerzu trzeba po prostu sobie pozwolić, tym bardziej, że rybę tę przyrządza się według różnych, ale jakże ciekawych przepisów – choćby z dodatkiem sosu z marakui!

Skosztuj maderskich alkoholi

Jak chyba każdy zakątek świata, tak i Madera posiada charakterystyczne dla siebie trunki alkoholowe. Najlepszym wyborem, w mojej ocenie, będzie odwiedzenie Blandy’s Wine Lodge w Funchal, które przy okazji można pozwiedzać, dowiadując się tym samym nieco więcej na temat produkcji wina. Nie jest to najtańszy wybór alkoholi na wyspie, ale z pewnością jeden z lepszych, gdyż można tutaj zakupić zarówno dobre jakościowo wino, jak i niecodzienny ponch z marakui. Inną propozycją jest rum z destylarni Companhia dos Engenhos do Norte, która znajduje się na północy wyspy w Porto da Cruz. Różne maderskie wina można znaleźć również w lokalnych sklepach, choć w tym przypadku można trafić różnie, choćby na wino, którego duża moc i silny bimbrowy posmak nie pozwalają w pełni cieszyć się lampką wina. Ale trzeba przecież próbować różnych rzeczy, wszak do odważnych świat należy!

Lista awaryjna

Powyższe potrawy to w mojej ocenie najbardziej wartościowe smaki, z którymi zetknąłem się na Maderze i które to osobiście polecam każdemu, kto wyląduje na wyspie wiecznej wiosny. Są jeszcze oczywiście inne potrawy, z których w mniejszym lub większym stopniu słynie Madera, ale przyznam szczerze, że część z nich po prostu nie utkwiła w mojej pamięci na stałe, co raczej świadczy o tym, że nie wywołały u mnie zachwytu. Innej części potraw nie miałem okazji po prostu spróbować. Ale to, co jeszcze pamiętam i może być pewną ciekawostką, pozwolę sobie odnotować na liście awaryjnej.

Milho frito – jest to dodatek do potraw, który w dosłownym tłumaczeniu oznacza „smażoną kukurydzę”. Jest on przygotowywany z mąki kukurydzianej i ma postać małych kostek, które po usmażeniu na głębokim oleju stają się chrupiące (na zdjęciu na talerzu w głębi).

Espetada – można powiedzieć, że jest to rodzaj szaszłyka przygotowywanego z mięsa wołowego. Z pewnością nie była to zła potrawa, ale żeby od razu się nią zachwycać? Oczywiście, kto co lubi (na zdjęciu na talerzu w głębi, wraz z milho frito).

Brisa – napój gazowany o smaku marakui, który jest pewnego rodzaju konkurentem dla popularnej Fanty. Smak z pewnością oryginalny, więc spróbować można, ale i bez tego nasze doświadczenia podróżnicze z Madery nie stracą na swym uroku.

« »