“Karaibskie all inclusive to coś zupełnie innego, niż all inclusive w Europie. To istny raj. Nie tylko pod względem przyrody i pogody, ale i z setki innych powodów”.
Jeśli słyszysz takie słowa, musisz wiedzieć że to w 100% prawda. Ale musisz też wiedzieć, że karaibskie all inclusive to również klątwa. Nie to, że jakaś klątwa Montezumy… Po prostu po takiej wizycie w hotelu już nigdy żadne inne all inclusive nie będzie takie samo, a Ty w każdym innym miejscu poczujesz się jakby wyrwano Cię z raju i rzucono… na zwykłą Ziemię.
Raj w pokoju, raj na plaży
W Akumal Bay Resort raj ten czujesz na każdym właściwie kroku. Obszerne łóżko w pokoju wydaje się aż nazbyt wielkie (ale kto by narzekał na zbyt dużą przestrzeń do spania?), jacuzzi na tarasie aż nazbyt ekskluzywne (ale komu by miał przeszkadzać nadmiar luksusu?), łóżka balijskie obok basenu to aż nadto idylliczna fantazja (ale kto miałby cierpieć z tego powodu?).
Do tego wszystkiego leżaki na pięknej plaży, zadaszone strefy dla chcących odpocząć od nadmiaru słońca, czyste wody morza karaibskiego i meksykanki przechadzające się pomiędzy plażowiczami i oferujące im świeże owoce i zimne drinki. A drinki, jakie tylko sobie wymarzysz (nawet polską wódkę widziałem u barmana)!
Gdy nieco mocniej zgłodniejesz – możesz iść na sushi przy samej plaży, na burgera, tortillę albo po prostu… na kolejnego drinka. A jak zgłodniejesz mocniej, możesz iść do restauracji z nader obfitym szwedzkim stołem, albo do jednej z kilku restauracji a’la carte znajdującej się na terenie Akumal Bay Resort i wchodzącej, rzecz jasna, w pełni w pakiet all inclusive. Do śniadania, obiadu, kolacji (nawet jak zgłodniejesz o 4 rano to coś zjesz) oczywiście kawa, herbata, wino, mojito, czy co tam sobie dusza zapragnie. Blue lagoon? Proszę bardzo… Są nawet i drinki o majańskich nazwach, ale kto by to wszystko spamiętał.
Rusz się!
Oczywiście nie musisz tylko leżeć, jeść i pić, możesz się poruszać (a nawet bym to zalecał). Okazji ku temu masz wiele, bo i sam hotel o to zadba: zajęcia z jogi, aerobiki różnej maści, siatkówka, stretching i mnóstwo innych animacji czy atrakcji, w który można do woli brać udział. A jak już się zgrzejesz… mojito lodem i świeżą miętą ochłodzi Twój organizm. I umysł. A może jednak blue lagoon? Bierz, na co masz ochotę!
Możesz też po prostu popływać w basenie, w morzu, pobiegać wzdłuż plaży, albo pokołysać się w hamaku. Choć, gwarantuję, po kilku orzeźwiających mojito kołysze człowiekiem i bez hamaka. Aż może się zakręcić w głowie: od nadmiaru all inclusive, które Meksykanie dają Ci z uśmiechem na twarzy – zarówno w restauracjach, nad basenem, na plaży, jak i przynoszą do pokoju. Nawet nie wiesz kiedy, a lodówkę w pokoju uzupełniają Ci chipsami, piwem, wodą, batonami i bezalkoholowymi napojami smakowymi. A wszyscy są przy tym mili, życzliwi, uśmiechnięci. W końcu wszyscy są w raju, więc jak mieliby się nie cieszyć? Nawet pomimo tego, że to Ty się wylegujesz, a oni pracują.
Jeszcze jedno mojito?
A może jeszcze jeden drink na pożegnanie? Proszę bardzo, smacznego. Może chociaż trochę osłodzi Ci tęsknotę za tym miejscem. Albo podkreśli uzależnienie od niego. Bo z całą pewnością zatęsknisz za zatoką Akumal Bay i hotelem Akumal Bay Resort. Bo są to miejsca, które w rzeczy samej mogą być synonimem raju. Karaibskiego raju na jukatańskim wybrzeżu w stanie Quintana Roo.
Na samą myśl czuję smak mojito.
PLUSY:
+ jedzenie (duży wybór i dobre)
+ alkohole (dużo i rozmaicie)
+ obsługa (miła, życzliwa, pomocna)
+ szeroki wybór atrakcji
+ pięknie położony
+ spokojnie (pomimo dużej ilości turystów)
+ poczucie bezpieczeństwa
MINUSY:
– uzależnia
– oddalenie od większych miejscowości
Przeczytaj też:
Akumal Bay Resort to doskonała baza wypadowa, w zasięgu której znajduje się wiele ciekawych miejsc, o których możesz przeczytać w moich innych tekstach, m.in.: „Podziemny Jukatan” oraz „Cobá. Rowerem przez dżunglę”, a także „Sian Ka’an. Tam, gdzie rodzi się niebo”.