W Turcji byłem już lata temu. Postanowiłem więc wrócić do tego cieszącego się niezmiennie dużą popularnością wśród Polaków kraju, a że nie udało mi się w ciągu ostatnich miesięcy dokonać tego fizycznie, to chociaż postanowiłem zrobić to literacko. Sięgając po książkę pt. „Turcja. Półprzewodnik obyczajowy”, za którego popełnienie odpowiadają dwie Agaty: Bromberek i Wielgołaska. Czy była to podróż udana?

"Turcja Półprzewodnik obyczajowy" - książka o Turcji i Turkach
„Turcja. Półprzewodnik obyczajowy” w Audiotece (kliknij, aby przejść do sklepu)

Chcąc nie chcąc o Turcji to i owo wiem, nawet jeśli nie bywam tam regularnie to jednak ogromna popularność tego kraju wśród ludzi w moim otoczeniu sprawia, że co jakiś czas napływają do mnie nowe informacje, czy też nowe ciekawostki na jego temat. Mniej lub bardziej zaskakujące, czasem uzupełniające wiedzę na jego temat, innym razem brzmiące podejrzanie, jakby były wytworem stereotypów lub niewłaściwych spostrzeżeń. Mowa przede wszystkim o nowinkach przywiezionych przez wczasowiczów, a jednak zupełnie inną perspektywę ma się na 2-tygodniowym urlopie, a zupełnie inną – bliższą prawdy – gdy w Alanyi, Stambule czy innym tureckim mieście mieszka się po prostu znacznie, znacznie dłużej. Dlatego półprzewodnik Agaty Bromberek i Agaty Wielgołaski zapowiadał się dla mnie interesująco. I rzeczywiście, wiele z informacji zawartych w książce tych pań jest nie tylko interesujących, ale i nieco zaskakujących, a niekiedy rozjaśniających sprawy, nad którymi głębiej się dotychczas nie zastanawiałem. A choćby: dlaczego w tym rejonie tak chętnie maluje się niebieskie “ramy” wokół okien, na białej elewacji? Bowiem nie jest to tylko i wyłącznie kwestia estetyki. Albo skąd tak właściwie wzięło się tzw. “oko proroka”, jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli z tej części świata?

Nie ma co ukrywać, dłuższe zamieszkiwanie na terenie Turcji bardzo pomogło Autorkom tej książki. Miały one mnóstwo czasu, aby sporo doświadczyć i dojrzeć. Niestety, brak realnych, większych, pozatureckich doświadczeń podróżniczych (co zostaje poniekąd przyznane na łamach książki) sprowadza niekiedy książkę do banalnych stwierdzeń. Bo jak można mówić o cudowności i wyjątkowości jakiegoś miejsca w Turcji, jeśli trudno to porównać z tym, co można znaleźć na innych szerokościach geograficznych? Czy aby na pewno cechy przypisywane Stambułowi były niepowtarzalne i czy w ten sposób nie można by było opisać innego miasta na naszej macierzystej planecie? Mam przy tym również wrażenie, że brakuje Autorkom nieco doświadczeń podróżniczych również z krajów regionu, z państw sąsiadujących z Turcją, głównie tych z muzułmańskiego kręgu kulturowego. Nie zawsze bowiem musi być dla czytelnika jasne, czy pewne opisywane cechy są typowe dla Turków, czy może mają szerszy charakter (np. religijny).

Dłuższe pomieszkiwanie z dala od Polski sprawia także, że niektóre “wyjątkowe” cechy Turków, spostrzeżone przez Autorki, nie mają racji bytu, bo albo Autorki nie zdążyły pewnych rzeczy w Polsce zauważyć, albo o tym zapomniały. Mam tu na myśli choćby wyjątkowość w korzystaniu przez Turków z salonów kosmetycznych, w których przed strzyżeniem myje się klientowi głowę (w Polsce to też nie rzadkość, serio!), czy wyjątkowość szybkiej konsumpcji słonecznika przez Turków brzmiała dla mnie podobnie jak wyjątkowość równie szybkiej konsumpcji słonecznika na polskich podwórkach czy nawet na stadionach, które pamiętam jeszcze z lat ’90. Natomiast brak szerszej wiedzy na niektóre tematy sprawia, że pewne mniej lub bardziej błyskotliwe spostrzeżenia okazują się odarte z pewnej dość istotnej warstwy – merytorycznej. Autorki dziwi to, że Turkowie wolą prysznice od wanien ze względu na “przesąd”, że stojąca woda jest zła… A wystarczyłoby wiedzieć, że generalnie w sztuce przetrwania, a więc w wiedzy, która towarzyszyła wszystkim ludom na całym świecie jeszcze kilka setek lat temu, woda płynąca faktycznie jest zdrowsza i pewniejsza, jeśli chodzi o jej spożywanie, niż woda stojąca, która jest pełna groźnych mikrobów, mających tu doskonałe warunki do rozwoju. Samo spostrzeżenie odnośnie tureckich preferencji kąpielowych jest zapewne słuszne, ale zabrakło im tła, zabrakło wyjaśnienia czytelnikom skąd to się mogło wziąć i ewentualnego zdziwienia, że owe podejście tak mocno zakorzeniło się w tureckim społeczeństwie, pomimo tego, że mówimy jednak o zupełnie innych warunkach sanitarnych, niż te, które panują w dziczy, lub niż te, które panowały kilka wieków temu. Trochę to dziwne uczucie, gdy sięgasz po książkę, by czegoś się z niej dowiedzieć, po czym masz ochotę tłumaczyć Autorkom pewne zjawiska, bo widzisz u nich luki w wiedzy.

“Turcja. Półprzewodnik obyczajowy” to taki, zgodnie z tytułem, półprzewodnik… bo niekiedy prowadzący do celu, innym razem mijający się z prawdą. W sporej części ciekawy, ale i momentami banalny, czy wręcz naznaczony brakiem szerszej wiedzy Autorek. A szkoda, bo gdyby był nieco bardziej dopracowany, trudno byłoby mi się do czegokolwiek przyczepić. A tak: mam mieszane uczucia. Choć na szczęście większość treści była dla mnie ciekawa.


Przeczytaj też:

Jeśli interesują Cię wczasy w Turcji to przejrzyj mojego bloga, aby znaleźć ciekawe miejsca i inspiracje.