“Ładunek 200” to z pozoru zwykła radziecka sielanka – ot, bida zapijana litrami samogonu, głębokie dyskusje filozoficzne, a tuż obok normalne ludzkie cierpienie. Trochę brudu, trochę smrodu, trochę śmierci. Mogłoby się wydawać: nic nadzwyczajnego. Po prostu ZSRR. Tym bardziej, że wydarzenia, na których zbudowano fabułę filmu miały faktycznie miejsce w szarej rzeczywistości ukrytej pod Żelazną Kurtyną. I to, że jest to film na faktach, na swój sposób przeraża najbardziej.

Wbrew pozorom, film ten nie jest płaski, nudny i nieciekawy. Wręcz przeciwnie – te sympatyczne rosyjskie dyskusje nawet przyciągają, a przerażające, zdegenerowane postaci – zatrzymują widza przed ekranem, przykuwając jego uwagę. Czy “Ładunek 200”, jak w radzieckiej nomenklaturze określano żołnierzy zabitych w Afganistanie, przybędzie na tę prowincję? Czy facet, który leży martwy w swoim pokoju wcześniej porwał córkę partyjnego dygnitarza, przykuł do łóżka w tymże samym pokoju? Czy królestwo słońca zostanie przez bohaterów odnalezione?

Nie oczekuj odpowiedzi, po prostu obejrzyj ten film.


Przeczytaj też:

Szukasz czegoś w takich specyficznych, ponurych klimatach? To może rzuć okiem na moje krótkie opowiadanie o narkomanach pt. „Hero”.