Współpraca reklamowa z wydawnictwem Bellona

Ciekawie jest powrócić po wielu latach do Iraku z czasów wojny, o ile słowo “ciekawie” jest dobrym określeniem do jakichkolwiek działań wojennych czy terrorystycznych. Ale chodzi o pewnego rodzaju nostalgię i wspomnienie dawnych czasów, zresztą dość niewinnych, nastoletnich lat, gdy chodziło się do szkoły średniej i obserwowało się otaczający nas (jakże brutalny i bezwzględny) świat z zupełnie innej perspektywy niż dziś. Obserwując również wybuchającą wówczas wojnę w Iraku…

Dziś wojnę tę mogę zobaczyć z innej perspektywy. Z bliska. Wręcz z samej bazy “Camp Pozzi”, gdzie za przewodnika posłuży mi nie kto inny, jak były operator Jednostki Wojskowej GROM – Naval we własnej osobie.

Czy książka ta mnie zaskoczyła? I tak, i nie. To już kolejny przeczytany przeze mnie tytuł z dorobku Navala, wiedziałem więc czego mogę się spodziewać i czego powinienem oczekiwać. Ale zarazem było to dla mnie zupełnie nowe i inne spojrzenie na działania wojenne w Iraku z początku XXI wieku. Oczywiście, wiadomo, że perspektywa zza ekranu telewizora jest zupełnie inna, niż zza karabinu, ale chodzi tutaj o coś więcej. O zagłębienie się w sprawy, których z telewizji czy gazet znać nie mogłem. O poczucie na własnej skórze (chociaż oczami wyobraźni) palącego bliskowschodniego słońca, a przede wszystkim trudu takiej misji – daleko od domu, w otoczeniu wrogich ludzi. Podobnie, jak w “Zatoce”, tak i tutaj trudy te są niestety piętrzone przez braki sprzętowe i organizacyjne polskiego wojska… co widać jeszcze bardziej na tle doskonale zorganizowanych i wyposażonych żołnierzy amerykańskich. Ale są też pozytywy, choć te leżą przede wszystkim w osobowościach polskich komandosów – wytrwali, inteligentni, kreatywni, na każdym kroku dający z siebie wszystko. To właśnie dlatego Amerykanie cenili sobie współpracę z GROMem. I, jak się zdaje, lepiej rozumieli naszych “specjalsów” niż rodzimi politycy, dowódcy, czy nawet żołnierze innych jednostek wojskowych.

Naval "Camp Pozzi. Grom w Iraku"

“Camp Pozzi” to szansa na zobaczenie wojny w Iraku w sposób inny niż dotychczas. Nawet nie tyle w inny sposób, co od innej strony. Dzięki tej książce na chwilę stajemy się operatorami elitarnej jednostki wojskowej. Dzięki niej ruszamy na nocne misje, ocieramy się o śmierć, czujemy adrenalinę towarzyszącą chwytaniu najniebezpieczniejszych terrorystów świata, czy nawet dreszczyk emocji pojawiający się przy wizytowaniu potężnego amerykańskiego lotniskowca, czy niezwykłego wojskowego katamaranu. A wreszcie i poruszenie, a może nawet wzruszenie pojawiające się wraz z rozmowami z człowiekiem służącym w obcej armii, ale wciąż z dumą pielęgnującym swoje polskie korzenie…

Ta książka pozwoli nam się przenieść na chwilę w inne miejsce, w inne czasy i przeżyć przygodę. Bardzo niebezpieczną przygodę. Ale czytelnik przeżyje ją w bezpieczny sposób. Zamiast w trzęsących trzewiach helikoptera, siedząc wygodnie na fotelu. Trzymając w dłoni kubek z gorącą herbatą, zamiast karabinu rozgrzanego od walki.


Przeczytaj też:

A może zainteresują Cię też nie tylko wspomnienia wojenne, lecz porady podróżnicze Navala? Zatem przeczytaj recenzję „Świata na celowniku”.