Znasz historię seryjnego mordercy, znanego jako Bikini Killer? Był nim niejaki Charles Sobhraj, inteligentny, ale i śmiertelnie niebezpieczny człowiek, który operując w latach ‘70 XX wieku na terenie Azji Południowo-Wschodniej szczególnie upodobał sobie zachodnich turystów. I choć może to wydać się na swój sposób odrażające – jego historia jest na tyle ciekawa, że zainspirowała świat kina do stworzenia na ten temat serialu. Czy jednak serial jest równie interesujący?

Tak. “Wąż” to serial dobrze skonstruowany, bowiem od początku zaczyna wciągać widza w zabójczy świat Sobhraja, a później jest… tylko lepiej. Lepiej, czyli bardziej wciągająco, bo wraz z każdym morderczym sukcesem głównego bohatera, widz coraz bardziej kibicuje, aby ten wreszcie został schwytany przez władze. Czy jednak jest chociaż cień szansy, aby pojmać człowieka, który niczym tytułowy wąż, nieustannie wyślizguje się z rąk stróżów prawa? Szukając odpowiedzi na te pytania, widz zostaje coraz bardziej pochłonięty przez fabułę serialu. Choć bez wątpienia istotna jest tutaj również i jego konstrukcja, która sprawia, że napięcie rośnie z odcinka na odcinek i nie wycisza się aż do końca. Dlatego serial ten pochłania się wręcz hurtowo. Szczególnie, że mimo wszystko, czuć w nim dobrze odzwierciedlony wakacyjny klimat azjatyckiej przygody z lat ‘70…

“Wąż” to jeden z tych seriali, który po ukąszeniu widza wstrzykuje mu jad, który sprawia, że widz chce pozostać. I zobaczyć kolejny odcinek. I kolejny. I kolejny. Aż wreszcie z zawodem stwierdza, że to koniec dobrego i trzymającego w napięciu serialu inspirowanego prawdziwymi wydarzeniami.


Przeczytaj też:

Interesują cię tego typu historie pod różną postacią – książki i filmy? Sprawdź moje recenzje kryminałów.