Wiedziony dobrymi opiniami krytyków, sięgnąłem po film o jakże skromnym tytule, a brzmiącym: “Basen”. Choć nie tylko tytuł miał okazać się tutaj skromnym, a i chociażby ilość użytych kostiumów… Lecz co w tym dziwnego, skoro film ten jest erotycznym thrillerem psychologicznym?

Podczas seansu okazuje się, że skromność wychodzi z “Basenu” i w innych elementach. W środkach przekazu, które są tutaj dość proste, w szybkości akcji, która nigdzie widza nie pogania, czy w liczbie bohaterów, których nie wystarczy nawet do partyjki brydża. Choć to ostatnie akurat nie razi, w końcu większość uwagi powinno się skupić nie na kartach trzymanych w dłoniach, a na poczynaniach podstarzałej brytyjskiej pisarki kryminalnej, która to w ramach swojej literackiej pracy wylądowała we francuskiej prowincji. A od której to uwaga (i wzrok) będzie nieustannie odciągana przez eksponowany na ekranie nagi biust młodziutkiej córki właściciela wydawnictwa. Trzeci bohater, tj. swego rodzaju gość w rodzącej się relacji między kobietami, jest mniej lub bardziej przypadkowy, można wręcz powiedzieć, że staje się ofiarą tej specyficznej relacji. Tego międzypokoleniowego napięcia, które objawia się niewidzialnym iskrzeniem między kobietami, a zarazem które powoli wypływa na wierzch we wręcz ślamazarnej akcji, przy użyciu niezbyt wyszukanych form przekazu. A to wszystko powoduje, że w filmie na pierwszy rzut oka niewiele się dzieje… nie licząc warstwy psychologicznej, na której obraz ten się wyraźnie skupia. A to nie każdemu widzowi może się spodobać. Na pewno nie przypadkowemu.

Dalsze dzieje filmu, którego akcja toczy się, jak wspomniałem, nadzwyczaj wolno, musi wreszcie doprowadzić do uwolnienia skrupulatnie nagromadzonych emocji. Zarówno tych o podłożu erotycznym, jak i tych postrzeganych znacznie szerzej – w szerszym spektrum psychologicznym. Lecz w jaki inny sposób je uwolnić, jeśli nie poprzez to, co się od lat robi w swoim życiu zawodowym – poprzez zbrodnię? W końcu z tego żyje główna bohaterka – popularna pisarka kryminalna.

“Basen” zdaje się aspirować do kina ambitniejszego, niż typowy film XXI wieku. I bez wątpienia takim jest, przynajmniej pod pewnymi względami. To kino nieco głębsze, choć obawiam się, że nie na tyle głębokie, by wprawiać w zachwyty. A że jednocześnie film nie nadrabia tempem akcji, nie wciąga w wykreowany przez siebie świat, to trzeba uważać, aby nie utopić się w basenie pełnym znużenia. Mnie w każdym razie film ten nie wciągnął tak bardzo, jak życzyliby sobie tego twórcy… a także i ja sam.


Przeczytaj też:

Sprawdź, jakie recenzje innych filmów i książek napisałem, przeglądając mapę recenzji.