Choć tytułowe “Osso Bucco” jest specjałem kuchni włoskiej, to sceną dla wydarzeń tej lekkiej komedii jest Chicago. A właściwie nie tyle całe miasto, co jego malutki kawałek. Dokładniej rzecz ujmując, wnętrze jednej z restauracji…

…do której zawitało dwóch gangsterów: Jelly i Nick, za których śladem przyszło dwóch policjantów: Antoine i Orin. W restauracji jest jeszcze jedna para: manager Kevin oraz kelnerka Megan, którzy prywatnie tworzą związek… niezbyt chyba udany, ale jednak związek. I tak oto restauracja słynąca z wyśmienitego osso bucco ma stać się areną porachunków między stróżami prawa a mafiosami, ostatecznie jednak staje się sceną sprzeczek między Megan a Kevinem, flirtu między Jelly’m a Megan i wreszcie przepychanek między detektywami o odmiennych temperamentach, a więc i o odmiennym sposobie działania. Jest więc wielotorowo, co oznacza, że widz na monotonię narzekać nie może, pomimo że nie ma tu wartkiej akcji, szalonych pościgów i niebezpiecznych strzelanin. Jest raczej wymiana zdań, przepychanki argumentami, głębsze i płytsze dyskusje, a wreszcie i całkiem zabawne scenki. Nie wybuchniesz przy nich głośnym śmiechem, ale też będziesz się bawić dobrze. Bo to całkiem sprawnie zrealizowana komedia, bez naciąganych żartów i zbędnych dłużyzn. Po prostu coś lekkiego, nic nazbyt angażującego, ale zarazem całkiem przyjemnego na wspólny wieczór. Lub seans w pojedynkę.

“Osso Bucco” to całkiem smaczna komedia!


Przeczytaj też:

Sprawdź na mapie świata recenzje różnych dzieł… z różnych części świata: Mapa kulturalnych recenzji.