Gdy Chicago Bulls z Michaelem Jordanem na czele było u szczytu swojej potęgi – ani NBA, ani koszykówka w szerszym spektrum, nie interesowały mnie ani trochę. Jak każdy polski dzieciak dorastający w latach ‘90 XX wieku, kopałem piłkę marząc o wielkiej karierze na najważniejszych stadionach świata. A tymczasem omijał mnie kawał dobrej sportowej historii. Na szczęście dokument “Last dance” ją po latach przypomina.

Opowieści o klubie, o karierze, o wzlotach i upadkach, o życiu – wszystkie snute przez Michaela Jordana, Scottiego Pipena, Denisa Rodmana i innych zawodników, ale i amerykańskich działaczy sportowych, odkrywają przed oczami widza tamte złote lata. Działając tym samym na wyobraźnię. Budząc podziw do zaangażowania i wielkości sportowców takich jak Jordan. Obok wspomnianych wypowiedzi pojawiają się i historyczne nagrania z meczów, z treningów, z konferencji prasowych, z całej otoczki wokół NBA lat ‘90 i największego klubu tamtych lat. Aż chce się poczuć dreszczyk emocji sprzed kilkudziesięciu laty, tę atmosferę, poczuć wręcz na sobie oddech i spojrzenie dawnych gwiazd.

Bardzo ciekawy dokument o ciekawych czasach, choć drażnić może przeskakiwanie pomiędzy latami – to wprzód, to wstecz. I tak na przemian. Lecz nie zmienia to mojego zdania: warto znaleźć te kilka godzin i poznać tę historię. W końcu to historia ikon, do których sportowy świat nawiązywać będzie jeszcze przez długie, długie lata.


Przeczytaj też:

Sprawdź na mapie świata recenzje różnych dzieł… z różnych części świata: Mapa kulturalnych recenzji.